21 sierpnia 2013

Tinker tailor soldier spy (Szpieg, reż. Thomas Afredson, 2011 )

Recenzja została przeze mnie zmodyfikowana. Pierwotna wersja pojawiła się na stronie Valkiria.net.

Są takie filmy, które można oglądać non stop. Wyrywać pojedyncze sceny, obserwować osobne role, relacje między aktorami, słuchać samego soundtracku, a wszystko to, aby wydobyć z niego jak najwięcej. Takie właśnie może być dla niektórych dzieło duńskiego reżysera Thomasa Afredsona.

Tinker tailor soldier spy jest adaptacją powieści Johna le Carré pod tym samym tytułem. Fabuła dotyczy afery w brytyjskim wywiadzie, gdzie głównodowodzący Kontroler podejrzewa iż w cyrku (tajnej służbie brytyjskiego wywiadu) znajduje się kret. Śledztwo zaczyna prowadzić emerytowany już agent George Smiley. Ten, przenikliwe prześwietla niemal całe MI6, składając przy tym elementy rozrzuconej układanki i odkrywa przy tym jeden z największych skandali w historii agentów.

Film jest stylizowany na lata 60 zarówno pod względem prowadzenia warsztatu jak i klimatu. Kamera snuje się między bohaterami niczym główny bohater. Barwy są poddane desaturacji, obraz wygląda tak, jakby był nagrany na starej, brudnej taśmie filmowej. Wnętrza pomieszczeń gęstnieją od ludzi, starej technologii i dymu papierosowego. Szpiedzy nie rzucają się w oczy, podobnie jak morderstwa, w których uczestniczą.
Kard z filmu Szpieg, 2011

Widziałam mnóstwo dobrze skonstruowanych, stonowanych kreacji aktorskich. Jednak to co uczynił Gary Oldman to prawdziwy majstersztyk. Jego George Smiley z twarzą pokerzysty, powolnym, dystyngowanym krokiem to jedna z najlepszych powstałych ról ostatnich kilkunastu lat. Myślę, że i dla samego aktora to było prawdziwe wyzwanie. Do tej pory jego bohaterowie odznaczali się wybuchowym, niekontrolowanym niemalże psychopatycznym temperamentem. W przypadku Tinker, tailor, soldier, spy Oldman musiał tłumić wszelkie odruchy w gestach oraz mimice. Swoją grę (oprócz oczywiście genialnej charakteryzacji) oparł na tonacji, dykcji i barwie głosu, co jest tak samo fascynujące od ekspresji, którą widziałam w jego poprzednich rolach.

W pozostałych rolach zobaczymy m.in. Benedicta Cumberbatcha, Marka Stronga, Toma Hardy’ego, Johna Hart’a, Toby Jones’a i Colina Firth’a. Poza Firth’em i Hart’em pozostali aktorzy należeli do tych mniej rozpoznawanych twarzy, co się obecnie zmieniło.

Najwyraźniejszym bohaterem był, grany przez Hardy’ego, Ricky Tarr- miał najwięcej energii i przez to wydawał się najbardziej barwny. Aktor umie odpowiednio ukazywać emocje, tak aby jego kreacja wypadła poruszająco, a nie żałośnie. Tarr w jego wykonaniu wydawał się być beztroskim chłopcem, nieco naiwnym, wziętym z ulicy- posłusznym oraz, wbrew pozorom, sentymentalnym.

Natomiast Colin Firth, który pokazywał swój zawadiacki uśmieszek, wypadł dosyć blado na tle nawet młodszych kolegów z planu. Owszem czarował wyglądem, czego w moim odczuciu nie można było powiedzieć o tonie jego głosu. Wydawał się mało wypełniony oraz przekonywujący jak na postać o dość skomplikowanych relacjach z pojedynczymi osobami, zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym. Nie była to jednak rola zła- po prostu jak na życiorys oraz psychologię bohatera – miała za mało siły przebicia oraz charyzmy.

Obronną ręką wyszedł Benedict Cumberbatch jako Peter Guillam. Jego rola jest oparta na dystyngowanej postawie, powściągliwej mimice i geście, ale nie niepozbawiona jeszcze młodzieńczej werwy. Do tego głęboka, niska, dobrze operowana, barwa głosu nadaje tej postaci skrytej, nieco tajemniczej stylizacji.

Przy Cumberbatch’u warto zwrócić uwagę na kostiumy, które sporo mówią o granych, zarówno przez niego jak i pozostałych, bohaterach. Chociażby błękitny krawat Petera jak i żółta kurtka Ricky’ego, które pokazują ich dynamikę, czynne działanie w porównaniu z szarym, zlewający się z brytyjskim klimatem, płaszczem Georga, utożsamiający jego flegmatyzm, stałość i spokój.

Zdjęcia promocyjne: Benedict Cumberbatch, kostium Toma Hardy i Gary Oldman

Na omówienie zasługują zdjęcia. Mamy zagospodarowaną przestrzeń, ustawione odpowiednie dostosowane światło i ciekawą perspektywę. Każdą scenę dopełnia melancholijna, niepokojąca muzyka hiszpańskiego kompozytora Alberto Iglesias'a. Nie narzuca się, nie przysłania wartości obrazu, ale pięknie z nim współgra.
Kadr z filmu Szpieg, 2011
Postać Guilliam'a tonie w mroku pomimo mocnego oświetlenia, co powoduje atmosferę niepokoju. Wielkość pomieszczenia oddaje perspektywa jednopunktowa, której podłoga tworzy płaszczyznę wzdłużoną. Bohater znajduje się na środku punktu znikającego, dlatego w tym ujęciu pomaga utrzymać na sobie całkowitą uwagę widza oraz lepsze zapamiętanie sceny jako jednej z ważniejszych w filmie.

Jeśli można mówić o świetnie zrealizowanych i przemyślanych scenach wymienię tylko jedną – „rozmowa Georga z Karlą”. Na jej temat napisałam już a propo monologów w filmach dlatego nie będę się powtarzać

Nieważna jest intryga ani to czy Smiley wytropi kreta czy nie. To należy tylko do tła całej historii zimnej wojny, relacjach przyjacielskich i emocjach. Bo trzeba przyznać, że akcja filmu, pomimo ciągłej wydawałoby się senności, jest bardziej intrygująca od cyklu o agencie 007.

Tinker tailor soldier spy jest przeznaczony dla dojrzałego widza. Można o tym dziele pisać niemalże w nieskończoność, ale chodzi o to, aby samodzielnie dać się porwać tej brutalnej choć wyciszonej intrydze, która wciąga niemal od pierwszych ujęć. To trzeba po prostu zobaczyć i przede wszystkim- poczuć.

Ocena ogólna 5+/6
Scenariusz i reżyseria 5/6
Zdjęcia 6/6
Aktorstwo 5/6 
Muzyka 5/6
Klimat 6/6

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...